10 lat pracy w banku i co dalej? Życie po etacie…

Jak powstała Fundacja Słodziaki…

10 lat pracy w banku i co dalej? Życie po etacie

Weronika Szkwarek WeronikaSzkwarek – redaktor Bankier.pl

Lata kariery zawodowej przepracowały w banku, doceniając samochody służbowe, dodatki do wynagrodzeń, dobre pensje i pewny etat. Jednak zadecydowały o zmianie. Teraz prowadzą zajęcia fitness, zakładają fundacje i kierują własną agencją PR. Twierdzą, że to najlepszy ruch zawodowy, jaki wykonały.

– Większość znajomych z pracy działa dziś poza strukturami banku i poza branżą. Muszę przyznać, że z dużym powodzeniem – mówi w rozmowie z Bankier.pl, Agnieszka Żelazko.

Aleksandra Myczkowska (obecnie założycielka fundacji) – pracująca w banku BGŻ w latach 2006-2016, Agata Macierzyńska (instruktorka fitness i trener personalny) – od 2004 roku związana kolejno z: Lukas Bankiem, MultiBankiem, Bankiem Millenium i PKO BP oraz Agnieszka Żelazko (właścicielka własnej agencji PR i wydawca) pracująca dla Deutsche Banku i BOŚ Banku (2007-2012) opowiadają, jak postawić kropkę w pewnym momencie swojego życia i odnaleźć nowe zajęcie poza branżą.

(The Brain Embassy, Strefa Ruchu Książenice, Aleksandra Myczkowska)

Przed

– Wyprowadziliśmy się z Warszawy, pojawiły się dzieci, a ja byłam na wychowawczym. Podczas ostatnich miesięcy urlopu zaczęłam się zastanawiać, co mam dalej robić ze sobą i czy wrócić do pracy do Warszawy. Nie wyobrażałam sobie, żeby zostawić tutaj dzieci i brać nianię na cały dzień – wspomina Macierzyńska. Pomysł zostania instruktorem fitness podsunęła jej siostra, była pracownica działu marketingu postanowiła udać się na odpowiednie kursy i szukać pracy w pobliżu miejsca zamieszkania. – Po ukończeniu kilku kursów i z bardzo dobrym wynikiem egzaminu od razu zaczęłam pracować w fitness klubie, w którym wcześniej przez dwa lata chodziłam na zajęcia. Jedna z instruktorek odchodziła właśnie na urlop macierzyński i zgodziła się na moje zastępstwo – mówi Macierzyńska.

(Strefa Ruchu Książenice)

Inaczej podejmowanie decyzji wyglądało w przypadku Agnieszki Żelazko. – Praca na etacie dawała bezpieczeństwo, zapewniała stabilizację. Gwarantowała przewidywalność w dobrym znaczeniu tego słowa. Brakowało jednak przestrzeni na kreatywność, innowacyjność, odważne, choć czasem ryzykowne działania. Jeszcze pracując w banku założyłam własne wydawnictwo. Zaczęłam wydawać książki: prozę i poezję. Organizowałam eventy literackie, powołałam do życia konkurs poetycki. To była moja odskocznia – wspomina Żelazko, która obecnie zarządza Grupą BRM.

W przypadku Aleksandry Myczkowskiej decyzja o zmianie była podyktowana chęcią założenia fundacji, która m.in. będzie pomagać wdrażać się w nowe życie rodziców i ich dzieci, które właśnie zachorowały na cukrzycę typu 1. – O fundacji pomyślałam w momencie, w którym zachorowało moje drugie dziecko, co miało miejsce 4 lata temu. To choroba, która zagarnia całe życie i trzeba ją po prostu zaprosić do domu, oswoić i nauczyć się z nią żyć. Wtedy liczyłam, że uda mi się jednocześnie pracować w banku i rozpocząć pracę nad działalnością. Jednak gdy przyszedł czas na fuzje i nowe projekty, nie mogłam sobie na to pozwolić. Pracowałam po 14 godzin na dobę. Kiedy w ramach tworzenia nowej struktury łączącej marketing, PR i komunikację wewnętrzną zaproponowano mi nowe stanowisko, postanowiłam poświęcić swoje życie na założenie fundacji – mówi.

W trakcie

Jak wygląda prowadzenie fundacji w Polsce? Choć działalność Myczkowskiej zaczęła się tak właściwie dopiero w styczniu tego roku, sama nie miała jeszcze czasu na odpoczynek. – Razem z mężem podeszliśmy do tego szalenie rzetelnie i w związku z tym nie jest to wcale takie proste. To tak, jak bym założyła start-up. Fundacja na razie nie organizuje żadnych zbiórek pieniędzy, korzystamy z naszego indywidualnego budżetu. Choć buduję ją wspólnie z mężem i przyjaciółmi, wzięłam na siebie formalności – jeżdżę, załatwiam i uczę się wszystkiego przy wsparciu mojej przyjaciółki – radcy prawnego. Jest tak, że jak czegoś sami nie zrobimy, to tego po prostu nie ma. Teraz np. musiałam nauczyć się księgowości – opowiada Myczkowska.

(Aleksandra Myczkowska)

Macierzyńska jako instruktorka fitness na początku pracowała na umowie-zleceniu, gdyż nie była pewna, czy założenie działalności będzie dobry pomysłem. – Myślałam o otworzeniu własnej firmy, jednak na tamten moment nie byłoby to dobrym pomysłem z uwagi na niewysokie dochody. w maju zaczęłam pracę w jednym z klubów, a kilka miesięcy  później dostałam pracę w kolejnym i z uwagi na propozycję prowadzenia sporej liczby zajęć w tygodniu, postanowiłam założyć działalność gospodarczą. Podobno jest tak, że jeśli praca jednocześnie jest czyimś hobby, to nie mówi się na to praca i tak też jest w moim przypadku – podsumowuje Macierzyńska.

– Jeśli sądziłam, że będę pracować mniej niż w banku, to się myliłam. Każdy przedsiębiorca przyzna, że pracuje całą dobę. Nawet, jeśli nie siedzi przy komputerze i nie wysyła maili, to cały czas myśli o tym, co się dzieje w firmie, jak zrealizować projekt i jak ulepszyć jakieś rozwiązanie. Najważniejsze jest to, że mam elastyczny czas pracy, sama ustalam  zasady i to ja decyduję o tym, kto będzie pracował w moim zespole. To daje wolność i poczucie spełnienia – mówi Żelazko, która po sześciu latach stażu w bankach postanowiła w całości poświęcić się pracy na własny rachunek.

(The Brain Embassy)

Po

Choć liczą na to, że nie będzie takiej potrzeby, nie wykluczają powrotu do pracy w bankach. – Teraz jestem tak bardzo pochłonięta tym, co robię, że nie myślę o powrocie na etat. Wiem jednak, że może być różnie. Nie dałam sobie żadnego określonego czasu na realizację celów związanych z fundacją. Jeśli pojawi się bardzo ciekawa propozycja i wszystkie znaki na niebie i ziemi będą wskazywały, że to będzie dobra decyzja, to nie wykluczam jej podjęcia – mówi Myczkowska.

Macierzyńska natomiast na pytanie o powrót do pracy w bankowości odpowiada krótko: „nie wrócę”.  – Co prawda nie wiem, do czego zmusi mnie los i czy wszystko się poukłada. Dużo zależy również od tego, jak długo będę mogła fizycznie wykonywać swoją pracę. I pomimo, że mam już niecałe 40 lat, to swój wiek uważam za duży atut. Na razie moje warunki finansowe nie uległy drastycznej zmianie. Pracując przez około 20 godzin w tygodniu, mogę powiedzieć, że moje obecne wynagrodzenie jest porównywalne z tym, jakie otrzymywałam w banku. Dodatkowo nie przeznaczam dwóch godzin na dojazdy i mogę spokojnie odebrać swoje dzieci ze szkoły o godzinie 15:00 – mówi Macierzyńska.

Jak wynika z rozmów, przypadki osób, które porzuciły pracę w banku i przeszły na swoje, można mnożyć. – Większość znajomych, z którymi pracowałam w bankach, funkcjonuje dziś poza branżą. Muszę przyznać, że z dużym powodzeniem. Jedni znajomi mają biuro podróży, jedna koleżanka projektuje biżuterię, a jeszcze inna przeprowadziła się do Tunezji i tam założyła cukiernię – wylicza Żelazko.Mimo pracy w różnych bankach i na różnych stanowiskach łączy ich jedno – wszystkie zajmują się obecnie pracą na siebie i dla siebie. – Jest takie powiedzenie, że jak ktoś chce, to znajdzie sposób, a jak nie chce, to znajdzie wymówkę – podsumowuje szefowa Grupy BRM, która podobnie jak Macierzyńska i Myczkowska znalazła sposób zamiast wymówki.

Weronika Szkwarek

Źródło:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *